Relacja spisana dla Romskiego Instytutu Historycznego dnia 3 września 1998 roku.
Nazywam się Jeglenicz Władysława
z domu Iglenic, urodziłam się 17 lipca 1935 roku we Lwowie. Moi rodzice
to Karol i Zofia Ciechowicz. Wydarzenia z czasów II wojny światowej
znam z opowiadań rodziny a przede wszystkim z opowiadań mamy i moich
wspomnień. Przed wojną nie prowadziliśmy wędrownego trybu życia, lecz
mieszkaliśmywe Lwowie przy ulicy Żółkiewskiej. Moja rodzina należała do
nielicznych wykształconych przed wojna Romów. Wszyscy w domu umieli
czytać i pisać. Kiedy wybuchła wojna z Niemcami ojciec jako oficer
Wojska Polskiego brał w niej czynny udział, ale był ranny, dostał się do
niewoli niemieckiej i przebywał w obozie jenieckim. Matka do dnia
dzisiejszego zachowała jego listy z obozu. W naszym domu we Lwowie
mieszkaliśmy do końca 1941 roku, wtedy to zapewne w wyniku naszego
pochodzenia, zostaliśmy aresztowani i popędzeni do getta na terenie
miasta. Matka podejrzewała też, że ktoś nas wydał, bo jako rodzina
majętna mieliśmy zazdrosnych sąsiadów, cóż to była wojna. Pobyt w getto
to był koszmar, który trwał przez prawie rok czasu. Matka ciężko
pracowała. Mną opiekowali się wtedy inni Cyganie, matka wspominała
rodzinę Dolińskich, Korsunów i Gomanów. Opiekowała się mną i innymi
dziećmi też pewna Żydówka, do czasu, gdy nie zabrali jej do obozu
koncentracyjnego. Ludzie pracowali przy budowie torów kolejowych i dróg.
Pracowali w getto i poza nim. Getto to był jeden wielki obóz pracy i
przytułek dla umierających z głodu, chorób i wycieńczenia ludzi. Żydzi z
niego z reguły nie uciekali, bo dokąd, więcej szans mieli Cyganie,
dlatego przez cały czas dochodziło do ucieczek z getta. Jednym ze
sposobów było przekupienie niemieckiego lub ukraińskiego strażnika, co
często się udawało. My też tak zrobiliśmy. Było to o tyle łatwiejsze, że
dalsza rodzina ojca, która nie uważano za cygańską, choć faktycznie
taka była, nadal mieszkała we Lwowie. Pewnej nocy, przedostaliśmy się do
miasta i z pomocą rodziny ukryliśmy się w nim. Matka zdobyła papiery i
pracowała w fabryce. Nikt nas nie rozpoznał do końca wojny, w ten sposób
doczekaliśmy jej końca. W 1944 roku wyzwolili miasto Sowieci. Lecz
komuniści po pewnym czasie wysiedlili nas z pozostałymi rodzinami,
przeważnie na zachodnie tereny Polski. Niestety do Lwowa już nie
wróciliśmy. Straciliśmy na zawsze nasz dom, majątek i nasze miasto. Po
wyzwoleniu mieszkaliśmy w Zamościu, Nowym Tomyślu, Gorzowie Wlkp. i
innych miastach w Polsce, potem osiedliliśmy się w Toruniu, gdzie wraz z
matką mieszkam do dziś. Ojciec po wojnie wrócił z niewoli.
Na tym relację zakończono.
Relację sporządziła : Ewelina Ferko
Relacje złożyła: Władysława Jeglenicz
Romski Instytut Historyczny